poniedziałek, 16 marca 2009

Villarrica

Wczoraj oddalem dlugi skok. Przemiescilem sie na poludnie o 850km, z El Quisco nad oceanem na wysokosci Santiago do Huiscapi, wioski obok Villarrica w IX Regionie Araucania. Jestem w tej chwili w letnim domu Knuda, mojego przyjaciela Dunczyka. Chile wybral jako swoj drugi kraj, przyjezdza tu na pare miesiecy w roku. Jest juz na europejskiej emeryturze oczywiscie.
Po drodze obserwowalem wczoraj, jak zmieniala sie roslinnosc. Srodkowe Chile jest rejonem rolniczym. Pola juz zebrane, winnice. Dalej na poludnie krajobraz zmienil sie w bardzo przypominajacy mi Skandynawie. Lasy iglaste, teren pofalowany, duze niezamieszkale przestrzenie. Zrobilo sie tez znacznie chlodniej. W tej chwili z kolei czuje sie jak na Mazurach. Z tarasu domu Knuda patrze na lake opadajaca do rzeki, na ktorej pasa sie owce. Zamyka ja pas drzew i zarosli porastajacy strumien, ktory na wiosne zamienia sie podobno w szeroka rzeke.
Z Santiago do Puerto Montt dojezdza sie autostrada. Tam konczy sie asfalt. Carretera Austral, tak ja nazywaja, prowadzi dalej w strone Ziemi Ognistej. Jest nieutwardzona. Ale tez niewiele ludzi mieszka na poludniu. Fantastycznie poszarpana linia brzegowa. Mnostwo wysp i wysepek. Piekna dzika przyroda. Innym razem sie o tym przekonam.
Z El Quisco do San Fernando jechalem wczoraj przez wioski slynnych winnic, ktorych nazwy pamietam z butelek sprzedawanych w Polsce. W San Fernando wjechalem na autostrade. Nie wiem, czy byla tak pusta, dlatego, ze byla niedziela, czy tez zwykle ruch jest tu tak niewielki. Ta inwestycja wyglada mi na rozrzutnosc. Widocznie Chile stac na to. Oplaty za przejazd sa niewielkie. Zeby bylo jeszcze przyjemniej, motocykle placa tylko 30% taryfy samochodu (wychodzi to ok. 1 US$ za 50-100km). Inteligentny pomysl. Nieczesto na swiecie stosowany.
Wczoraj zmienili tu czas na zimowy. Slonce zachodzi juz o 19,00. Dojechalem w sama pore na kolacje. Nad rzeczka Knud i jego sasiedzi przygotowali grilla. Serdeczna rodzinna atmosfera.
_____________________________________________

Glowna atrakcja okolic Villarrica jest wulkan Villarrica. Wysoki na 2800m npm jest jak najbradziej czynnym wulkanem. Co pare lat przypomina o sobie. Na skutek kilku erupcji w XX wieku zginelo kilkadziesiat osob. Ostani wyplyw lawy mial miejsce w 1998r., a wiec statystycznie rzecz biarac w kazdej chwili nalezy sie spodziewac jego ozywienia. W tej chwili rzad regionalny starannie przygotowal juz plan ewakuacji ludnosci. Zwlaszcza po zeszlorocznej spektakularnej erupcji nieodleglego wulkanu Chaiten. W maju 2008 Chaiten przez przeszlo tydzien wyrzucal gory popiolu na wysokosc 3500m. Tysiace ludzi ewakuowano.
Villarrica jest stosunkowo niewysoka. Wedrowka do krateru zajmuje piec godzin. Mozna zajrzec do wnetrza i zobaczyc lawe. Przy dobrej pogodzie w nocy nad stozkiem Villarrica tworzy sie czerwona poswiata - refleks rozpalonej lawy.



Po poludniu przy niezbyt ladnej pogodzie wybralismy sie Knud i ja do podnoza wulkanu. Nie wejscie na stozek, tylko zwiedzanie jaskin bylo naszym celem. Niewiele jest na swiecie jaskin, ktore powstaly w lawie. Przyczyna ich powstawania sa bable, ktore wytwarzaja sie w plynacej lawie glownie na skutek odparowujacej wody. Odnalezienie takich "tuneli" jest kwiestia przypadku. Otwieraja sie na przyklad w czasie trzesienia ziemi. Jaskinie, do ktorych zeszlismy maja 250m dlugosci otwartej do zwiedzania, ich glebokosc to 30m. Nasza przewodniczka Soledad byla swietnie przygotowana. Z przyjemnoscia sluchalem wykladu z geologii i wulkanologii. Czas szybko minal. We "wnetrzu" wulkanu spedzilismy przeszlo dwie godziny.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz