Dom jest pieknie polozony nad brzegiem oceanu w dosc duzym parku. Architektem byl sam Neruda. Kilka oderwanych od siebie bryl, wybudowanych w roznym czasie, a kazda z nich nawiazuje do konstrukcji statku. Byl wszak kapitanem.
Dom jest zbiorem fantastycznych kolekcji, ktore przez lata gromadzil. Przedmioty z calego swiata. Statki w butelkach. Rzezby umieszczane pod bukszprytami statkow (zapomnialem nazwe), kly ryb - mieczy. To byla naprawde indywidualnosc.
I wspanialy poeta. Byc moze jestem ignorantem, ale przyznaje ze Pablo Nerude poznalem dopiero w swoich doroslych latach i to po hiszpansku. Byc moze nie uwazalem na lekcjach. Byc moze jest niedoceniony w Polsce.





Dalsza czesc dnia poswiecilem na odwiedziny Valparaiso i Vina del Mar. Valparaíso mimo bajkowej nazwy jest po prostu starym portowym miastem. Bardzo naturalne miejsce, niekoniecznie piekne. Niektore domy dotknal zab czasu. Ale ma swoj charakter.




Viña del Mar, tuz obok, jest miastem weekendowo- wakacyjnym. Na swiecie sa tysiace identycznych miejsc wzdluz plazy kopiujacych ten gringo-pokaz-jaki-jestem-wielki styl. Szkoda czasu. Przemierzylem dzis sporo kilometrow, ale tym razem nie przemiescilem sie na poludnie nic a nic. Jutrzejszy dzien ma byc bardziej ambitny.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz