piątek, 20 marca 2009

Nos vemos

Antes de que ma vaya quisiera decirles que voy a extranar a Sudamerica y a todos ustedes que encontre en mi viaje. La naturaleza de sus paises es incomparable. Pero lo que vale mas a mi es la gente.
Son ustedes que ingresaron la vida real en mi ruta turistica. Por eso quiero que sepan que lo que importa mas a mi son los recuerdos de ustedes.
Bueno, la frase "nos vemos" usan ustedes frecuentamente. Incluso me confundí cuando la tome mas personalmente. Pero ahora quiero que sea la verdad.
Nos vemos.
Andrzej

Buenos Aires 4

Koncze podroz, niestety. Dzisiaj byl tu pierwszy dzien jesieni. Temperatura wieczorem: 28 st.C. W nadchodzacych dniach ma byc jeszcze cieplej. Chyba wole ich zime od naszej wiosny.
Calle Florida po poludniu i San Telmo teraz pelne sa ludzi. Piatek. Miasto zyje na pelnych obrotach.
Wracam. To oczywiste. Choc szkoda troche.
Wszystkich Was, ktorzy zagladaliscie czasami do mojej relacji goraco pozdrawiam. Jednoczesnie dziekuje Wam za zainteresowanie i komentarze. Mam nadzieje, ze zobaczymy sie wkrotce. Bede w Warszawie juz w niedziele.
A co do Ameryki Poludniowej, to jestem nia zafascynowany. Gdyby ktos z Was chcial zapytac o jakas wiedze bardziej praktyczna, to chetnie sie podziele, tym co wiem.
A poza tym mysle, ze jezeli chodzi o podroze po Ameryce, to
Ciag Dalszy Nastapi...

czwartek, 19 marca 2009

A Motocare Argentina

A Mariano y Carlos
de Motocare Argentina
www.motocare.com.ar/rental

Hola,
Estoy muy agradecido a ustedes por seguir todo el proceso del alquiler de la moto tan eficientemente. La comunicación fue rápida y concreta. La Transalp estuvo bien preparada y equipada. El precio aceptable. Fue mi gusto hacer el negocio con ustedes. Muchas gracias por haberme dejado tener el viaje tan fascinante sin problemas técnicos.
Hasta la próxima vez.
Saludos,

Neuquen, koniec moto-przygody

Wlasnie zakonczylem moja podroz motocyklem. Wrocilem do Neuquen. W ciagu 23 dni przejechalem 8562 km. Czekam na Carlosa, zeby oddac motocykl. Transalp sprawowal sie bez zarzutu. Motocykl ma 1,5 roku i w tej chwili 67 tysiecy kilometrow. Nie musialem uzupelniac oleju ani
naciagac lancucha. Honda.
Chcialem glosno pochwalic, w tej chwili juz moge, firme, ktora mi wypozyczyla Transalpa:
Motocare, Buenos Aires
www.motocare.com.ar/rental
Bardzo latwa i szybka komunikacja i ustalenie warunkow z Mariano w Buenos Aires, ktory jest wlascicielem. W Neuquen dziala Carlos. Motocykl zostal dobrze przygotowany do podrozy i wyposazony. Cena akceptowalna, znacznie nizsza niz gdzie indziej. Kilometry wliczone. Co wazne, papiery dajace mozliwosc wielokrotnego przekraczania granicy z Chile. Bardzo sie ciesze, ze tak sprawnie udalo mi sie rozwiazac sprawe sprzetu, trudny zwykle element podrozy.
Kolegom z Motocare pozwole sobie zrobic reklame bardziej miedzynarodowa.

środa, 18 marca 2009

Bariloche

Mialem dzisiaj kolejny piekny dzien. Krajobrazy przypominaja mi Europe. Widoki najbardziej kojarza mi sie z Alpami w Szwajcarii czy we Wloszech. I na dodatek znakomita ciepla sloneczna pogoda. Pozne dojrzale poludniowoeuropejskie lato. Wrazenie wynika zarowno z przyrody, jak i starannej, zadbanej urbanistyki wiosek i miasteczek. Malo egzotyki, jakiej mozna by sie spodziewac po Ameryce Lacinskiej. Estetyki natomiast az do przesady. Wchlonalem tyle piekna, ze bede uduchowiony przez dlugi czas.
Z San Martin de Los Andes do San Carlos de Bariloche, bo taka jest pelna nazwa, jest okolo 200km. Droga przebiega przez PN Lanin, przez ktory przejzdzaem juz wczoraj zjezdzajac z przeleczy Hua Hum. Jest wspaniala na odcinku, gdzie jest asfaltowa. W pozostalych miejscach wymaga troche uwagi. Ruta de 7 Lagos ma tu swoja kontynuacje. Co chwila nowa odslona jeziora.
Bariloche jest jednym z najelegantszych gorskich miasteczek Argentyny. Nie bez powodu. Jest polozone nad dlugim malowniczym jeziorem. Kilkudziesieciokilometrowa petla do Llao Llao, na koniec jeziora jest stala atrakcja wszystkich przybywajacych. Na koncu Ukryte Jeziorko Lago Escondido, pole golfowe. Warto zahaczyc o historyczna Colonia Suiza zalozona przez szwajcarskich imigrantow. Szwajcarska domowa czekolada, ser, piwo domowej roboty, drewniane europejskie domeczki, przypominaja alpejskie wioski, a tym, ktorzy ich nie widzieli, tworza obraz.








Jutro bedzie moj ostatni dzien z motocyklem. Prosta droga do Neuquen, 420 km. Wracam.

wtorek, 17 marca 2009

Villarrica - Lago Pirihueico - San Martin de Los Andes

Dzisiejszy dzien byl pogodny. Pozegnalem Knuda i bocznymi malowniczymi drogami ruszylem w strone Argentyny. Przez dluzszy czas towarzyszyl mi wulkan Villarrica, okrazylem go. Piekny szlak krajobrazowy nazywa sie Ruta de 7 Lagos, czyli siedmiu jezior.






Bylo ich znacznie wiecej. Przez najpiekniejsze z nich Lago de Pirihueico przewiozl mnie prom. Plywa raz dziennie z Puerto Fuy do Puerto Pirhueico czyli przez calosc waskiego gorskiego jeziora. Lepiej sie nie spozniac. Nie ma drogi wzdluz brzegu. Ten malowniczy rejs trwa prawie poltorej godziny.




Dalej juz tylko 15 minut pozostaje do granicy z Argentyna. Formalnosci trwaly krotka chwile. Natepna godzina i jestem w San Martin de Los Andes w Argentynie. Bardzo ladne gorskie turystyczno-narciarskie miasteczko.

poniedziałek, 16 marca 2009

Villarrica

Wczoraj oddalem dlugi skok. Przemiescilem sie na poludnie o 850km, z El Quisco nad oceanem na wysokosci Santiago do Huiscapi, wioski obok Villarrica w IX Regionie Araucania. Jestem w tej chwili w letnim domu Knuda, mojego przyjaciela Dunczyka. Chile wybral jako swoj drugi kraj, przyjezdza tu na pare miesiecy w roku. Jest juz na europejskiej emeryturze oczywiscie.
Po drodze obserwowalem wczoraj, jak zmieniala sie roslinnosc. Srodkowe Chile jest rejonem rolniczym. Pola juz zebrane, winnice. Dalej na poludnie krajobraz zmienil sie w bardzo przypominajacy mi Skandynawie. Lasy iglaste, teren pofalowany, duze niezamieszkale przestrzenie. Zrobilo sie tez znacznie chlodniej. W tej chwili z kolei czuje sie jak na Mazurach. Z tarasu domu Knuda patrze na lake opadajaca do rzeki, na ktorej pasa sie owce. Zamyka ja pas drzew i zarosli porastajacy strumien, ktory na wiosne zamienia sie podobno w szeroka rzeke.
Z Santiago do Puerto Montt dojezdza sie autostrada. Tam konczy sie asfalt. Carretera Austral, tak ja nazywaja, prowadzi dalej w strone Ziemi Ognistej. Jest nieutwardzona. Ale tez niewiele ludzi mieszka na poludniu. Fantastycznie poszarpana linia brzegowa. Mnostwo wysp i wysepek. Piekna dzika przyroda. Innym razem sie o tym przekonam.
Z El Quisco do San Fernando jechalem wczoraj przez wioski slynnych winnic, ktorych nazwy pamietam z butelek sprzedawanych w Polsce. W San Fernando wjechalem na autostrade. Nie wiem, czy byla tak pusta, dlatego, ze byla niedziela, czy tez zwykle ruch jest tu tak niewielki. Ta inwestycja wyglada mi na rozrzutnosc. Widocznie Chile stac na to. Oplaty za przejazd sa niewielkie. Zeby bylo jeszcze przyjemniej, motocykle placa tylko 30% taryfy samochodu (wychodzi to ok. 1 US$ za 50-100km). Inteligentny pomysl. Nieczesto na swiecie stosowany.
Wczoraj zmienili tu czas na zimowy. Slonce zachodzi juz o 19,00. Dojechalem w sama pore na kolacje. Nad rzeczka Knud i jego sasiedzi przygotowali grilla. Serdeczna rodzinna atmosfera.
_____________________________________________

Glowna atrakcja okolic Villarrica jest wulkan Villarrica. Wysoki na 2800m npm jest jak najbradziej czynnym wulkanem. Co pare lat przypomina o sobie. Na skutek kilku erupcji w XX wieku zginelo kilkadziesiat osob. Ostani wyplyw lawy mial miejsce w 1998r., a wiec statystycznie rzecz biarac w kazdej chwili nalezy sie spodziewac jego ozywienia. W tej chwili rzad regionalny starannie przygotowal juz plan ewakuacji ludnosci. Zwlaszcza po zeszlorocznej spektakularnej erupcji nieodleglego wulkanu Chaiten. W maju 2008 Chaiten przez przeszlo tydzien wyrzucal gory popiolu na wysokosc 3500m. Tysiace ludzi ewakuowano.
Villarrica jest stosunkowo niewysoka. Wedrowka do krateru zajmuje piec godzin. Mozna zajrzec do wnetrza i zobaczyc lawe. Przy dobrej pogodzie w nocy nad stozkiem Villarrica tworzy sie czerwona poswiata - refleks rozpalonej lawy.



Po poludniu przy niezbyt ladnej pogodzie wybralismy sie Knud i ja do podnoza wulkanu. Nie wejscie na stozek, tylko zwiedzanie jaskin bylo naszym celem. Niewiele jest na swiecie jaskin, ktore powstaly w lawie. Przyczyna ich powstawania sa bable, ktore wytwarzaja sie w plynacej lawie glownie na skutek odparowujacej wody. Odnalezienie takich "tuneli" jest kwiestia przypadku. Otwieraja sie na przyklad w czasie trzesienia ziemi. Jaskinie, do ktorych zeszlismy maja 250m dlugosci otwartej do zwiedzania, ich glebokosc to 30m. Nasza przewodniczka Soledad byla swietnie przygotowana. Z przyjemnoscia sluchalem wykladu z geologii i wulkanologii. Czas szybko minal. We "wnetrzu" wulkanu spedzilismy przeszlo dwie godziny.




sobota, 14 marca 2009

Isla Negra

Isla Negra jest wioska nad Pacyfikiem. Jakies dwie godziny z Santiago prosto na zachod autostrada do San Antonio i dalej troche na polnoc tez wygodnie. Nawiasem mowiac wspaniale drogi maja tu w centralnej czesci Chile. Az glupio moim ambitnym moto przemieszczac sie po autostradach nie ustepujacym niemieckim. Isla Negra to przede wszystkim dom - muzeum Pablo Nerudy. Ten genialny poeta chilijski to miejsce cenil sobie wyjatkowo. Mial jeszcze domy w Valparaiso i Santiago. Stad, z Isla Negra zabrala go karetka do Santiago w 1973r w jego ostatni rejs. Tu mieszkal ze swoja trzecia i ostatnia zona Matilde. To dla Matilde wlasnie powstal na Capri pod pseudonimem wyjatkowy tom Los Versos del Capitan.
Dom jest pieknie polozony nad brzegiem oceanu w dosc duzym parku. Architektem byl sam Neruda. Kilka oderwanych od siebie bryl, wybudowanych w roznym czasie, a kazda z nich nawiazuje do konstrukcji statku. Byl wszak kapitanem.
Dom jest zbiorem fantastycznych kolekcji, ktore przez lata gromadzil. Przedmioty z calego swiata. Statki w butelkach. Rzezby umieszczane pod bukszprytami statkow (zapomnialem nazwe), kly ryb - mieczy. To byla naprawde indywidualnosc.
I wspanialy poeta. Byc moze jestem ignorantem, ale przyznaje ze Pablo Nerude poznalem dopiero w swoich doroslych latach i to po hiszpansku. Byc moze nie uwazalem na lekcjach. Byc moze jest niedoceniony w Polsce.






Dalsza czesc dnia poswiecilem na odwiedziny Valparaiso i Vina del Mar. Valparaíso mimo bajkowej nazwy jest po prostu starym portowym miastem. Bardzo naturalne miejsce, niekoniecznie piekne. Niektore domy dotknal zab czasu. Ale ma swoj charakter.






Viña del Mar, tuz obok, jest miastem weekendowo- wakacyjnym. Na swiecie sa tysiace identycznych miejsc wzdluz plazy kopiujacych ten gringo-pokaz-jaki-jestem-wielki styl. Szkoda czasu. Przemierzylem dzis sporo kilometrow, ale tym razem nie przemiescilem sie na poludnie nic a nic. Jutrzejszy dzien ma byc bardziej ambitny.

piątek, 13 marca 2009

Santiago

Jestem w Santiago. Santiago ma 6 milionow mieszkancow. Ludnosc Chile to 16 milionow. Nie sposob wiec poznac Chile bez proby pobieznego chociaz zaprzyjaznienia sie z tym miastem.
Santiago da sie lubic. Jest porzadnie zaplanowane, spokojne, bezpieczne, w miare czyste. Mnie przypomina Nowy York. Do pewnego stopnia Buenos Aires i Montevideo.
W ciagu dnia w centrum mnowstwo ludzi. Podobno maja przerwe sniadaniowa, to dlatego. Po poludniu zapelniaja sie bary i restauracje. Goracy wieczor sprzyja zyciu towarzyskiemu. Hotel lezy w dzielnicy Bellas Artes, niedaleko uniwersytet. Wesolo, bo duzo mlodziezy.

uliczka Lastarria



Plaza de Armas




Palacio de La Moneda




A tak studenci pierwszego roku witaja swoj pierwszy akademicki dzien. Zbieraja na buty i ksiazki. Na zdjeciu przyszle panie doktor.

Cruz del Sur

Obserwatorium Cruz del Sur otwarte zostalo w styczniu. Reklamuja je jako najwiekszy kompleks astroturystyczny w Ameryce Poludniowej.
www.observatoriocruzdelsur.cl
Wybudowane zostalo na wzgorzu pare kilometrow od Combarbala. Sklada sie z czterech kopul rozmieszczonych w planie tak, jak cztery gwiazdy tworzace najbardziej emblematyczna konstelacje polkuli poludniowej czyli Krzyz Poludnia. Obserwatorium jest dosc niewielkie. Powstalo z inicjatywy grupy zapalencow z Uniwersytetu Santiago, ktorzy wczesniej przez lata spotykali sie wlasnie na tym wzgorzu, aby patrzec w gwiazdy. Sfinansowane zostalo przez rzad regionalny. Jego celem jest poszerzanie pasji astronomicznej wsrod ludzi oraz, jak pisza, promowanie wartosci nieba jako dziedzictwa naturalnego.
Faktem jest, ze Chile wlasnie ma idealne warunki do instalowania teleskopow. Suchy pustynny klimat, ogromne obszary niezamieszkale bez odrobiny zanieczyszczen powietrza. Z tego powodu centrow astronomicznych jest tu wiele, w tym te najwieksze nalezace do USA czy Europy. Na pustyni Atacama wybudowano gigantyczne baterie radioteleskopow. Tam nawet zaden ptak nie zakloci fali radiowej. Sluchanie gwiazd przez radio nie jest moze tak romantyczne, jak ich ogladanie przez teleskopy optyczne, ale istotne z naukowego punktu widzenia.
W Cruz del Sur pracuje piecioro mlodych ludzi. Nas, turystow, ktorzy przybyli wieczorem na wzgorze, tez byla garstka. Atmosfera bardzo rodzinna, bez pospiechu. Po swobodnej dluzszej rozmowie w auli o polkulistym sklepieniu przedstawiono nam dynamiczny film o powstaniu wszechswiata oraz roli Chile w badaniach astronomicznych. Haslo: Chile jako okno na wszechswiat. W dalszej kolejnosci spotkalismy sie na schodach tworzacych amfiteatr pod otwartym niebem. Tu dziewczyna przedstawiala nam rozne konstelacje, pojedyncze gwiazdy, planety. Do prezentacji uzywala wskaznika optycznego i nieba. Mocny waski promien, wydawalo sie, rzeczywiscie siegal gwiazd. Ciekawe sa historie gwiazdozbiorow, ich "zwyczaje". Fascynujaca wiedza. Przytlaczajacy wszechswiat. Nie sposob uniknac rozwazan filozoficznych.
Weszlismy do jednego z czterech "grzybkow" z czesciowo wycieta kopula, gdzie umieszczony jest teleskop. Kazdy z nas po kolei ogladal przez teleskop rozne ciala niebieskie. Fantastycznie wyglada Saturn z jego pierscieniami i ksiezycami. No i sam ksiezyc ziemski. Troche nam wprawdzie przeszkadzal, bo wlasnie wyszedl i byla pelnia. Ale zblizony obraz przesuwajacej sie jego powierzchni przypominal podroz kosmiczna.
Bardzo ciekawe doswiadczenie. Bardzo interesujacy ludzie, ktorzy tam pracuja.

Cruz del Sur, Krzyz Poludnia
Zdjecie najlepsze, jakie moglem. Ciekawe, ze dopiero na zdjeciu zauwazylem rozne kolory gwiazd, golym okiem jest to trudne do uchwycenia. Kolory wynikaja z temperatury gwiazd, a ta z kolei, z ich wieku.


Pracownicy Obserwatorium Cruz del Sur. W tle kopia petroglifu odkrytego w pobliskich gorach.

środa, 11 marca 2009

La Serena - Combarbala


Wczorajszy dzien to dosc dluga i, prawde mowiac, troche monotonna droga do La Serena. Pierwszy niezbyt niestety dlugi odcinek wzdluz oceanu z Chanaral do pieknej plazy Bahia Inglesa to ladne widoki. Granatowo niebieskie morze dziala kojaca. Potem kilkaset kilometrow mozna sluchac walkmana. Ostatnie kilkadziesiat kilometrow przed La Serena to znowu gorska kreta droga, jaka lubimy.
La Serena jest pieknym, spokojnym, eleganckim miastem. Zaskoczenie - dosc rzesko wieczorem. Przyczyny? Zimny ocean, ktory chlodzi powietrze, a poza tym fakt, ze juz znacznie przemiescilem sie na poludnie.
La Serena ma zadbane uliczki i liczne zabytki



W La Serena dzieci tez juz rozpoczely rok szkolny


Dzisiaj pozegnalem Panamericane, ktora od La Serena na poludnie staje sie juz autostrada. Wybralem boczna droge, przez Ovalle, rolniczy region. Wreszcie zielen. A potem droga przez niewysokie gory. Krajobrazy troche, jak z Oaxaca w Meksyku.


Moim celem bylo dzisiaj niewielkie miasteczko o pieknej nazwie Combarbala. Polozone jest na wysokosci ok 1500m. Bardzo goscinne. To, co mnie tu przywiodlo, to obserwatorium astronomiczne La Cruz de Sur. Zostalo otwarte pare miesiecy temu specjalnie, zeby prezentowac program dla turystow. Kupilem juz bilet i ide wieczorem ogladac poludniowe niebo.

wtorek, 10 marca 2009

Iquique - Antofagasta - Chanaral

Iquique lezy na poziomie oceanu. Goruje nad tym misatem wielka kilkusetmetrowa wydma, a dalej plaskowyz. Zjazd do miasta od drogi nr 5 to kilkukilometrowy ostry spadek. Podobne uksztaltowanie terenu ciagnie sie przez setki kilometrow. Plaskowyz - ostra skarpa - ocean.


Pierwszy dzien mojej powrotnej podrozy na poludnie, az do Antofagasta to droga przy samym oceanie, poprowadzona czesto w waskim pasku plazy. Kiedy i tej nie ma, ze wzgledu na skaly, droga wznosi sie na stroma skarpe wydmy lub przebiega w tunelu.



Przydrozny cmentarz. Groby sa z drewna.



Na poludnie od Antofagasta panamericana przebiega przez srodek pustyni.
La Mano del Desierto



Urozmaiceniem pod koniec wczorajszego dnia byl Park Narodowy Pan de Azucar.





Chanaral to miasto na skraju PN Pan de Azucar. Miasto na plazy. Nie plaza w miescie. Na zdjeciu - na koncu plazy tuz pod skalami.